piątek, 15 lutego 2013

Wspomnienia

Cześć wszystkim;)

Kilka dni się zbierałam do napisania tego posta, ale jakoś wena omijała mnie szerokim łukiem i w końcu dziś cichutko, trochę nieśmiało, lewie słyszalnie, zapukała do małego okienka zmarzniętą rączką i postanowiłam ją przywitać z otwartymi ramionami;). Stwierdziłam, że wycisnę z tej nadarzającej się okazji ile tylko się da, bo nie wiadomo, kiedy znów mnie odwiedzi. Nawet udało mi się napisać skrawek wiersza (taaaak wiersze też zdarza mi się pisać, jednakże one nigdy nie ujrzą światła dziennego). 

Jako że w moim domu aktualnie jest malutki remoncik to musiałam swoje rzeczy posortować i to, co niepotrzebne wyrzucić. Przeglądając to, co się nagromadziło do tej pory, natrafiłam na wiele "pamiątek" z poprzednich lat. Myślałam, że zejdzie mi to góra 15 minut, ale nim się obejrzałam spostrzegłam, iż siedzę prawie 2 godziny nad tym. Strasznie miło jest powspominać "stare lata". Przy niektórych rzeczach wiele się śmiałam, inne bardzo mnie wzruszyły i łezka się w oku zakręciła. Kiedyś nie przywiązywałam takiej wagi do tego jak dzisiaj. Nie jestem typem osoby, która jakoś specjalnie składuje wszystko, bo ma to sentymentalny charakter dla mnie, aczkolwiek miło mi się bardzo zrobiło jak to wszystko oglądałam. Może z wiekiem zaczynam dojrzewać i mięknąć? Nie mam pojęcia.

Następnego dnia odwiedziła mnie przyjaciółka. Jak to zazwyczaj przebiega herbatka, ploteczki. W ten czas natchnęło mnie, aby obejrzeć stare zdjęcia z przeciągu jakichś 6 może 7 lat. Oglądając je śmiałyśmy się do rozpuku, płakałyśmy ze śmiechu i może trochę z tęsknoty do tych beztroskich lat. Czasem człowiekowi niepozornie przebiega myśl, że chciałoby się wrócić do tego beztroskiego dzieciństwa, gdzie każda drobnostka sprawiała radość, a życie wydawało się kolorowe i takie piękne. Życie oczami dziecka na przestrzeni lat zdaje się takie wspaniałe, pozbawione trosk, wesołe i pełne radości, aż chce się przeżyć dzieciństwo jeszcze raz. Wydawało mi się również, że mój piesek jest u nas jakby od wczoraj, a uświadomiłam sobie, że już w październiku skończy 4 lata. Jak ten czas szybko leci. Jeszcze niedawno nie martwiłam się maturą, myślałam, że jeszcze szmat czasu do niej, a tak na prawdę skrada się za rogiem i słychać już jej złowieszczy śmiech. Oby do maja i jak najlepiej ją zdać;)

A tym czasem zostawiam Was z piosenką, od której wziął się mój "nick" czy też nazwa bloga, nieważne;)---->Coma- Cisza i Ogień<----

Pozdrawiam serdecznie i życzę udanego weekendu:)

Nymp

niedziela, 3 lutego 2013

Moje wypociny



W końcu mam chwilę czasu żeby napisać coś o książce pt. „Kraina Chichów” Jonathana Carrolla. Książka zupełnie mnie zaskoczyła, chociaż na samym początku się nie zapowiadała na taki obrót akcji.  Z pozoru książka może nudzić, nic się w niej nie dzieje, ale to są tylko pozory. Głównym bohaterem jest Tomasz Abbey- skromny nauczyciel, wielbiciel twórczości pisarza dla dzieci, Marshalla France'a oraz obok niego pojawia się urocza Saxony- lalkarka, z którą dzieli swoje uwielbienie do pisarza. Tomasz postanawia zrealizować swoje największe marzenie i napisać biografię swojego idola- Marshalla. Saxony robi wszystko, aby mu pomóc, zbiera dla niego informacje o pisarzu. Mimo, że Tomasz z początku się opiera i jest zniesmaczony pomocą, później tę dwójkę połączy silne, namiętne uczucie.

Jak często powtarzała mi mama „Od uwielbienia do paranoi jest już bliska droga. Między nimi jest tylko cieniutka granica, którą można bardzo łatwo przekroczyć”. O tym też się przekonał główny bohater. Dwójka miłośników twórczości France’a wyrusza do rodzinnego miasteczka ich idola. Z obawą, że córka pisarza- Anna nie pozwoli im napisać biografii wjeżdżają, aby ich marzenie ujrzało światło dzienne. O dziwo Anna od początku była bardzo miła dla przybyszów, jak i mieszkańcy Galen. Wszystkie wydarzenia, jakie miały miejsce po ich przyjeździe były zasługą wielu intryg Anny oraz mieszkańców, które miały na celu odzyskanie przez nich tego, co kochają najbardziej, na czym im najbardziej zależy.

Jeżeli chodzi o bohaterów to bardzo klarownie mają ukazane charaktery. Autor w opisach skupia się na tym, co jest najważniejsze dla danego obiektu, czy postaci. Wszelkie opisy osób, otoczenia czy miasteczka są trafne, fajnie ukazane. A akcja w książce jest niesamowicie specyficzna, rozkręca się powoli, ale idealnie zazębia.  Dopiero po tej lekturze pojęłam, co znaczy określenie "niespodziewane zwroty akcji". Autor stosuje pewną grę, wodzi za nos czytelnika i świetnie się przy tym bawi. Potrafi rzucić jakiś strzępek informacji, który rozbudza ciekawość, a później jak gdyby nigdy nic zajmuje bohatera czymś innym przez dłuższy okres. Później ze stoickim spokojem, powoli wraca do podjętego wcześniej tematu.  Dzięki owemu zabiegowi Carroll pozwolił czytelnikowi zrozumieć książkę i zagłębić się w nią. Czytelnik miał czas na zastanowienie się nad sytuacją oraz na przeróżne domysły dotyczące dalszego ciągu wydarzeń. Carroll doskonale spaja świat fantastyczny z szarą rzeczywistością. Robi to tak doskonale, że w pewnym momencie zaczynamy w jakiś sposób przynależeć do tego świata. Być może właśnie ta magia urzekła i przekonała do książki tylu czytelników w różnym wieku.

Zakończenie książki jest totalnym zaskoczeniem. Faktycznie podczas lektury pewnych rzeczy się domyśliłam, lecz ostatnia akcja była nie do przewidzenia. Tylko ktoś z wybujałą wyobraźnią mógł napisać taką książkę. Zakończenie jest zwieńczeniem całości książki, idealnie wpasowane w klimat, lecz pozostawia w niepewności, ponieważ nie wiemy, jakie będą dalsze losy bohatera. Jedynie możemy sami wykreować sobie ciąg dalszy.

Książkę polecam każdemu ;)


Nymp